Do chleba

Czas na kwiaty czarnego bzu, będzie detox kompot!

Czerwiec otworzył zielone baldachimy z drobnymi, białymi kwiatami. Mają niezwykły, ogarniający całą przestrzeń zapach – pamiętam go dokładnie z babcinej kuchni, z dzbanka z letnim, orzeźwiającym kompotem przez który przemykały figlarnie promienie popołudniowego słońca. Babciny dzbanek był kryształowy, grube szkło pokrywały delikatne zdobienia. Siadałam przy stole w kuchni i obserwowałam jak szkło pięknie załamuje światło, podkreślając żółty jak słońce kompot z cienkimi plastrami cytryny.

 

bez_5

Nie zdawałam sobie wtedy sprawy ile dobra mieszka w tym dzbanku, ile miłości jest w stanie pomieścić i piękna wygenerować. Zwykłe gałązki skąpane w wodzie, kilka plastrów cytryny, trochę słodyczy i już, najprościej. Wyglądało to jak czerwcowy rytuał, poranny spacer, nożyce, babskie pogaduchy o tym co dobre i co nie do końca wygodne, lniana torba a potem opalony, stary garnek, woda, zapach krojonej cytryny i gruchające na parapecie gołębie.

Mojej Babci już fizycznie nie ma, za to jest ze mną za każdym razem kiedy ucinam pachnące baldachy, zanoszę je do domu, wkładam do starego garnka i kroję plastry cytryny. Potem siedzi ze mną przy stole w mojej kuchni i tak jak ja kiedyś, przygląda się jak światło załamuje się na starym, kryształowym dzbanku…najpiękniej.

 

 

bez_2

 

 

Ten prosty kompot ma za zadanie wzmocnić, oczyścić i wzbogacić czy może zbudować cenne płyny. W mojej, nieco zmodyfikowanej wersji w garnku pływa jeszcze plaster imbiru i dwa plastry świeżego korzenia kurkumy dla zwiększenia efektu oczyszczającego, przeciwzapalnego i wypraszającego wirusy z organizmu. Ponadto cała receptura wspiera budowę krwi i jej przepływ, rozpuszczanie gęstego śluzu czy choćby łagodzenie nerwów i pozbywanie się pasożytów tak cenne przy detoxie (więcej o tym TU).

 

Staram się zbierać kwiaty z dala od samochodów, zapuszczam się na spacer w pobliże lasu z lnianą siateczką i sekatorem albo wsiadam na moją ukochaną Mirę, przytraczam sobie lnianą torbę do szlufki w bryczesach i jadę kilka kilometrów wierzchem, żeby pozbierać kwiaty w samym sercu lasu. Z siodła mam nawet lepszy dostęp…o ile Mirosława zaakceptuje włażenie w dzikie chaszcze 😉

 

 

bezzz

 

Zrób i zakochaj się na całe życie :

około 15 baldachów* kwiatów czarnego bzu
3 litry wody
2 plastry korzenia imbiru (ze skórką)
2 plastry korzenia kurkumy (ze skórką)
2-3 łyżki ksylitolu lub syropu klonowego
3 plastry cytryny ze skórką
sok wyciśnięty z 1 cytryny

 

 

Kwiaty obskubuję lub odcinam z grubszych gałązek, najlepiej bezpośrednio do garnka. Dorzucam plastry cytryny, kurkumę, imbir i zalewam wodą. Zagotowuję, dodaję ksylitol i wyciśnięty sok z cytryny. Przecedzam i serwuję na ciepło – dokładnie tak jak słońce.

 

bezzz_2

 

bezzz_5

*kwiaty czarnego bzu są białe, rozmyślnie użyłam sformułowania baldachimy bo tak zawsze o nich mówiłyśmy z Babcią, potocznie. Zmieniłam w tekście na prawidłową baldachy po kilku komentarzach że jest dla niektórych z Was jednak ważne. Dziękuję Wam za wszystkie komentarze, nieśmiało przypominając, że wszystko co tu znajdziecie, jest moim stylem i moją interpretacją rzeczywistości.

 

Dobrego dnia!

 

8

Skomentuj Maia Sobczak Anuluj odpowiedź

  1. Agnieszka

    Kocham, kocham za miłością bezwzględną, Maiu! ❤️

    1. Maia Sobczak autorka

      oj, ja też…od zawsze 🙂

  2. Gosia

    Pachnie, aż u mnie!!! Brzmi cudownie, muszę na spacer iść. Do tej pory najczęściej suszyłam i dodawałam do różnych mieszanek ziół do zaparzania.

  3. Hajduczek

    Maia, uwielbiam Twoje wpisy – zawsze z duszą i pięknie ilustrowane! I uwielbiam także wszystko, co można zrobić z kwiatów czarnego bzu. Babci niestety nie miałam, musiałam więc sama dojrzeć do tej bzowej miłości, stopniowo odkrywając coraz więcej różności, które można przygotować z pachnących kwiatków.
    Tylko proszę – baldachimy to mogą być nad królewskimi łóżkami albo noszone nad monstrancją na procesjach Bożego Ciała 😉 Czarny bez obdarza nas baldachami pachnących kwiatów 🙂 Jednak nie przejmuj się – to często popełniany błąd, a raczej drobny błędzik – powielany nieświadomie przez kolejnych blogerów i autorów różnych artykułów…

    1. Maia Sobczak autorka

      Cześć,

      wiem o tym, uznałam że napiszę bardziej poetycko i potocznie, żeby dla wszystkich było to zrozumiałe. Baldachy to taka twarda, mniej przyjazna nazwa…ale jeśli jest to tak rażące – zmienię.

      Dziękuję Ci że czytasz i jesteś dla mnie,

      pozdrawiam,

      Maia

      1. Hajduczek

        Oczywiście, że czytam i naprawdę bardzo lubię – od dawna! I czerpię inspirację – również od dawna! Wybacz moje zacięcie biologiczne – baldachy to baldachy i już – nie jestem poetką, twardo stąpam po ziemi.
        I pozdrawiam bardzo serdecznie 🙂

        1. Maia Sobczak autorka

          EEE, ja się wcale nie obruszam. Chodziło mi raczej o prawdziwość mojego wpisu, potocznie używana nazwa to baldachimy i tak też mówiła do mnie Babcia…a i duszę mam delikatną.

          Cieszę się że jesteś i pisz jeśli uznasz, że coś trzeba jednak zmienić bo nie uchodzi 😉 Dobrych ludzi mi trzeba!

          Całuję, Maia

  4. The brzoza

    W kwiatach czarnego bzu zakochałam się 2 lata temu. Miłość bezgraniczna! Dziękuję za przepis na kompot. Jeśli znajdę jeszcze kwiaty to zrobię. 🙂 Na razie przygotowałam syrop z kwiatów i zamierzam się nim raczyć przez cały rok.