Doszłam do wniosku, że cały luty jest słodkim łakomczuchem. Niemal od wejścia zaczyna od tłuściutkich pączuchów i chrupiących faworków, posypanych obficie kokosowym pudrem. Lepią mu się nawet palce od tej słodyczy, usta i kobaltowy, ciepły sweter. Właściwie cały się przymilnie klei do ludzi, to pewnie przez swoje zewnętrzne zimno, chce być blisko i bez ograniczeń nasycać się słodyczą jak miłością. Po cichutku, wieczorami łasuchuje w kuchni albo na kanapie w salonie szeleszcząc opakowaniami podgryza suszone daktyle i śliwki, rozłupuje orzechy i zagryza je gorzką czekoladą z pomarańczą…bez popijania, taki z niego mocarz.
Miłość ma słodki smak
W słodkim nie ma nic złego, pod warunkiem, że potrafisz tę słodycz dobrze połączyć i umiarkowanie dawkować. Słodki lubi się z kwaśnym ale też z ostrym, słonym czy gorzkim. Te smaki naturalnie się równoważą, utrzymują się wzajemnie w formie i wspierają. Tak jak przyjaciele albo kochankowie, dopełniają się, czasem nie zdając sobie z tego sprawy.
Słodki odżywia, rozluźnia i nawilża, kwaśny podnosi ogień a gorzki kieruje energię w dół…i przy okazji pobudza serce – zupełnie tak, jak dobra, gorzka czekolada. W ciepłej zanurzam łapczywie łyżkę a ona od razu oblewa ją swoją jedwabistą, głęboką i tłustą miłością. Kochliwa z niej bestia, trzeba na nią uważać bo wciąga w swoje ramiona z prędkością światła i nie daje się zbyt szybko zlizać… no chyba że posypie się ją berberysowym pudrem i zamknie w surowej, lekko kwaśnej tartaletce.
Ciepła, gorzka czekolada
Z tymi tartaletkami jest dokładnie tak jak z prawdziwą miłością, wystarczy jedna, właściwa a świat zmienia się po niej na zawsze.
Nie przestawaj próbować, bo tylko tak możesz się dowiedzieć czego chcesz, co lubisz, czego Ci brakuje a w końcu, czy to właśnie TA czy TEN „smak” za którym podążasz przez życie. Zrób, poczuj przyjemność rozgrzewającą się razem z czekoladą, zamknij oczy, powąchaj i powoli polej ją czekoladową przyjemnością, posyp berberysowym pudrem i zjedz. Prawdziwa rozkosz mieszka przecież pomiędzy wierszami, w przyspieszonych oddechach, w drobnych gestach i soczysto czerwonym pudrze.
Tartaletki z gorzką czekoladą, berberysem i maliną
2 tabliczki gorzkiej czekolady ( u mnie jedna była z pomarańczą)
szklanka suszonych daktyli bio
szklanka suszonych śliwek lub miechunki suszonej
łyżka oleju kokosowego tłoczonego na zimno
szklanka mieszanki orzechów pistacjowych, nerkowców i migdałów
garść suszonego berberysu
2 łyżki gorzkiego kakao
szczypta soli
1/2 szklanki soku gruszkowego lub wody
do posypania :
łyżka lub dwie malin liofilizowanych
2 łyżki berberysu zmielonego w młynku
świeże owoce do dekoracji
Berberys podsuszam w piekarniku lub przez noc na kaloryferze, wysypany na papier. Suchy przesypuję do młynka, dodaję maliny i miksuję na kwaskowy puder.
Do miski przekładam suszone owoce, orzechy i miksuję je blenderem na gładszą masę. Dodaję łyżkę oleju kokosowego, soli, kakao i mieszam wszystko łyżką lub blenderem. Powstałą masą wykładam formy do tartaletek i wstawiam je na 10-15 minut do lodówki.
W niewielkim rondelku, na małym ogniu podgrzewam połamaną czekoladę z dodatkiem soku gruszkowego lub wody cały czas mieszając. Gorącą i płynną czekoladę zestawiam z ognia, wyciągam z lodówki tartaletki i wypełniam je po brzegi czekoladą. Na koniec posypuję pudrem bereberysowo-malinowym, wykańczam zgniecionymi w palcach malinami i dekoruję świeżym owocem.
Podaję od razu albo wstawiam na kilka chwil do lodówki żeby stężały. Czy tak czy tak smakują cudownie, słodkie, mocno czekoladowe z intensywnie kwaśnym przełamaniem.
Proste i do zakochania niemal od pierwszego wejrzenia.
Przepis zrealizowany na produktach Piotr i Paweł, znajdziesz je na przykład TU.
Gotowi na oblizywanie paluchów?
Zobacz jeszcze