Dla mnie miłość pachnie słodyczą, lekką nutą ostrości ale też świeżością i aromatem ziół.
Jest delikatna, zdecydowana, rozpala zmysły, zbliża i łączy w nierozerwalną całość. Takie właśnie będzie moje Walentynkowe menu.
Z pośród wzmacniających ogień afrodyzjaków wybrałam : poruszającą energię skórkę pomarańczy, gorzką czekoladę, słodką gruszkę do złudzenia przypominającą kobiece idealne kształty, gorące chili, rozpraszający imbir, aromatyczny czosnek, budujący brązowy ryż, wspierające Nerki orzechy i migdały.
Te ostatnie budują Ojas, naszą esencję, baterię bez której nie da się być i kochać. Z całej siły.
Każdy składnik ma swoje miejsce i cel. Wszystko w równowadze, razem. Nie za dużo, żeby zwyczajnie zostało miejsca dla NAS.
Chcę być po prostu tu i teraz, z Tobą.
składniki:
makaron z brązowego ryżu (bio)
1/4 dyni hokkaido
garść orzechów włoskich i migdałów
1/2 łyżki pachnącego oleju kokosowego
2 kawałki gruszki
świeży imbir, 4 plasterki
pokrojona papryczka chili, niewielki kawałek
duży ząbek czosnku
szczypta różowej soli
skórka z 1/4 świeżej pomarańczy + sok (eko)
kawałek gorzkiej czekolady (najlepiej 99% i eko), około 1 kostki
kilka listków mięty lub świeżego majeranku
Makaron gotuję zgodnie z instrukcją na opakowaniu.
Dynię kroję mandoliną lub łopatką do sera na niewielkie, cienkie kawałki, ze skórką. Wrzucam na rozgrzaną patelnię, dodaję olej kokosowy i podsmażam chwilę mieszając. Dokładam pokruszone orzechy, migdały, czosnek pokrojony na słupki, imbir, papryczkę chili i szczyptę soli.
Skórkę z pomarańczy dokładnie myję, usuwam w miarę możliwości środkową białą część, kroję na spaghetti lub w kostkę i dorzucam na patelnię. Podsmażam całość przez około 5-10 minut, mieszając.
Następnie zdejmuję z ognia, ucieram na tarce niewielki kawałek gorzkiej czekolady, mieszam na patelni z makaronem i pokrojoną gruszką. Wykładam na 1 wspólny talerz lub dość szeroką misę, dekoruję świeżymi ziołami i jeszcze raz posypuję czekoladą.
Serwuję z dwoma widelcami, żebyśmy nie uciekli od siebie zbyt daleko. Można z kieliszkiem wytrawnego wina, czemu nie.
Jaki deser? Sami zdecydujcie na co teraz macie ochotę.
Podobny przepis mojego autorstwa ukazał się w ELLE.
Zobacz jeszcze