Naturalnie słodko choć bez cukru
Słodkości kuszą i mają w tym trochę racji. Ze słodkim smakiem mamy dobre stosunki już od samego początku, słodkie buduje, rozluźnia i karmi pierwszą, najważniejszą miłością. Pisałam już o tym wiele razy, ale powtórzę dla przypomnienia – słodkie jest mleko matki, miłość smakuje słodyczą, słodkie są chwile i pierwsze zauroczenia. Słodki jest całkiem dobry o ile wiemy jak go używać, to samo zresztą dotyczy każdego innego smaku bo każdy spełnia swoje wyspecjalizowane zadanie.
To naturalne, a nawet normalne i nie zamierzam się przed tym bronić. Dodam tylko do słodkiego nieco kwaśnego i ostrzejszego, żeby ostatki smakowały jak żadne z poprzednich. W końcu liczy się tu i teraz, dziś, ten moment. Cały czas się tego uczę, nauczona planowania, przewidywania i ostrożności – staram się pomału być, stać w tym miejscu, oddychać tą chwilą i cieszyć się nią do utraty tchu. Ugniotłam faworki, zaraz po nich pączki, usmarzyłam, zaparzyłam kawę i zjadłam miętosząc powolutku każdy, cudowny kęs.
To jak, gotowy na malinowe, chrupiące rozkosze?
Ostatki to trochę jak ostatnie słodkie kęsy albo ostatni pocałunek przed zaśnięciem a już z pewnością ostatnia dobra kolacja przed niechcianą dietą. Niech będzie w takim razie pysznie, słodko ale i lekko kwaskowo bo ta malinowa szczypta potrafi zdziałać cuda. Niby znane a jednak całkiem odmienione, bosko chrupiące i delikatne faworki orkiszowe z domową nalewką malinową dodającą im prawdziwych pąsów. Kto nie spróbuje…ten się nie dowie jak może smakować rozkosz.
Pyszne faworki malinowe z tahiną
czubata łyżeczka jasnej tahini
2 łyżki syropu klonowego lub innego (np z agawy)
2 łyżki mocnej nalewki malinowej
łyżka malin liofilizowanych lub suszonych
1 i 1/2 szklanki mąki orkiszowej typ 680
łyżka oleju kokosowego (tłoczonego na zimno)
szczypta soli
1l oleju kokosowego do smażenia (rafinowany)
papier kuchenny do odsączania faworków
łyżka cukru kokosowego utarta w moździerzu z garścią malin (lub samego)
Wszystkie składniki mieszam w misce, z początku łyżką potem wyrabiam dość szybko rękoma. Gotowe ciasto owijam beeswraps albo wkładam w czystą torebkę foliową i pakuję do lodówki na całą noc lub tylko godzinę. Ciasto spokojnie poczeka, więc bez stresu idę z psem. Po przynajmniej godzinie, wyciągam ciasto z lodówki i rozwałkowuję cieniutko na blacie. Radełkiem lub nożem kroję ciasto na romby, paski lub kwadraty, po środku każdego kształtu robię 2-3 cm nacięcie przez które przekładam jeden z końców. Pozawijane układam na blacie.
Olej przekładam do rondla, rozgrzewam i zmażę w nim po kilka faworków na raz, na ładnie złoty lub jasno brązowy kolor. Usmażone wyławiam i odkładam na pieprze kuchennym do przestygnięcia.
Schłodzone układam na talerzu i posypuję pudrem kokosowym albo jeszcze lepiej kokosowo malinowym!
Zobacz jeszcze
Wspaniale się prezentują ,a ta orkiszowa to jasna czy pełnoziarnista?
Dziękuję, to taka sama jak zwykle czyli orkiszowa typ 500 lub 680 czy 700 🙂