Dzień zaczął się cudownie. Na blacie w kuchni zgromadziłam przyjazną, dużą miskę, dwie pomarańcze, dobrze dojrzałego banana i wiadro dobrych chęci – w końcu to miał być pracowity dzień, w dobrym towarzystwie.
Ożywiłam drożdże, do miski trafiły pomarańczowe fileciki i zaczęły obściskiwać się bezwstydnie z bananem. Lubię jak jedzenie samo do siebie lgnie, od razu widać że pomimo przypadku, to był trafiony wybór. Zaprosiłam do tego zestawu lekko słone masło migdałowe – została mi tak naprawdę tylko płaska, osamotniona łyżka w słoiku i nie chciałam jej tak zostawiać na pastwę losu. Nikt nie powinien być sam, nawet masło migdałowe.
Przyjemnie się to wszystko miętosiło, więc trochę mnie poniosło i wyrabiałam ciasto przez prawie pół godziny. Niemal czułam jak pęcznieje mi w dłoniach…to naprawdę przyjemne, jeśli nie próbowałeś nigdy – nie zwlekaj, to bardzo wciągające a nawet relaksujące. Wpada się w dobry trans czy może medytację w ruchu, wszystko w około znika, jesteś tylko Ty i miętoszona masa. Sztos!
Na koniec dopieszczone ciasto okryłam troskliwie i pozwoliłam mu rosnąć w cieple. Ciepło jest niesamowite, dobrze dawkowane sprawia że wszystko przy nim wzrasta i rozkwita. My też.
Jutro jest ten szczególny dzień, kiedy można a nawet trzeba zjeść takiego pączka posypanego pudrem różanym, albo jak kto woli maźniętego smakowym lukrem – najlepiej w dobry towarzystwie z ciepłą matcha latte i bez wyrzutów sumienia.
a tu szybki przepis na proste pączki z dziurką :
2 pomarańcze
1 duży dojrzały banan
20 g świeżych drożdży
łyżka syropu klonowego
2 łyżki mleka roślinnego
łyżka masła migdałowego
3-4 szklanki mąki orkiszowej typ 600 lub 700
szczypta różowej soli
olej kokosowy około 500 ml
kokosowy cukier do utarcia i posypania 2 łyżki
2 łyżeczki suszonych płatków róży
Piekarnik rozgrzewam na około 50 stopni. Cukier kokosowy rozcieram z płatkami róży w szklanym moździerzu.
Drożdże przekładam do kubeczka, dodaję syrop klonowy i trochę podgrzanego mleka roślinnego. Mieszam drewnianą łyżką i odstawiam pod przykryciem na 10 minut.
Pomarańcze filetuję, wyciskając z nich na końcu sok do miski, dodaję masło migdałowe, łyżeczkę oleju kokosowego, banana i rozgniatam całość widelcem. Potem zaczyn, szczyptę soli, zaczyn, połowę mąki i mieszam. Podsypując mąką wyrabiam ciasto rękoma, przekładam je na podsypany mąką blat i miętoszę dalej, ciasto powinno być sprężyste i przyjemne w dotyku. Na koniec przekładam z powrotem do miski, posypuję odrobinę mąką z wierzchu i wstawiam miskę owiniętą ręcznikiem kuchennym do rozgrzanego piekarnika na 20 minut. Wyciągam i pozwalam mu dalej podrosnąć pod przykryciem.
Olej kokosowy rozgrzewam porządnie w żeliwnym, szerszym garnku. Ciasto wykładam na posypany mąką blat, wyrabiam jeszcze przez 10 minut – teraz będzie się mocniej kleiło więc trzeba dodać mąki, rozwałkowuję na wysokość około 2 cm, wycinam ringiem lub miseczką okrągłe pączki i mniejszym po środku.
Smażę z dwóch stron, łyżką cedzakową odławiam oponki i wykładam na talerz wyłożony ręcznikiem papierowym. Podaję na ciepło posypane pudrem różanym.
Marnowanie to obciach, więc uśmiechnij się, zjedz pączka i bądź. Dołącz do #mynowaste !
Zobacz jeszcze
cudne!!!!!!!!!!!!!!!!
LOVE U 🙂
Wyglądają obłędnie i ten puder różany ! Wspaniale Pani pisze, od razu chce się jeść :).
Dziękuję, to miłość do jedzenia tak mnie nastraja 😉
Dałoby się je upiec? 🙂
Spokojnie, mogły być tylko bardziej bardziej jak bułeczki 😉
Ty jednak powinnaś otworzyć małą restauracyjkę;-)
Przemyślę, może kiedyś…