Wstałam dzisiaj o 5.15 rano. Było kompletnie ciemno i w dodatku całkowicie cicho. Postanowiłam, że tak właśnie zostanie, nie będę zaburzać naturalnej kolei rzeczy.
Wymknęłam się do ciepłej łazienki. Za każdym razem myślę o tym jak przyjemnie, kiedy w łazience jest ciepło.
Rozgrzane, wyciągnięte spod kołdry ciało cieszy ten termiczny komfort. Relaks trwa, mimo że rano i filcowe papcie zsuwają się z nóg sugerując drzemkę. Nic z tego mili towarzysze, mam dziś dużo do zrobienia.
Zawsze mi dobrze robi poranna praktyka, energia kipi, nie ma mowy o człapaniu. Oregano z cytryną, ciepła woda, zupa, bryczesy, termiczna bluzka Henryka, czapka z pomponem – też Henryka, grube skarpety- prezent od Oli, gruba bluza, gruby bezrękawnik, jeszcze grubsza bluza i rękawiczki. Jestem gotowa.
Schodzę do garażu budzę łobuziaka, pakuję zimową derkę dla Miry, wyjeżdżam, piję zbożową kawę z mlekiem migdałowym w kubku jakiejś drużyny piłkarskiej (myślę że kubek też jest Henryka) …mmm cynamon i -17 stopni.
Było cudownie. Śnieg trzeszczał, słońce świeciło. To miłość, nie da się tego wytłumaczyć.
Zrobiłam słoneczną gruszkę, oblałam ciemną, rozmarynową czekoladą i zostawiłam na stole. Miś się ucieszy, może nawet będzie miał taką samą frajdę jak ja!
Dobrze mi robią te mroźne poranki. Panie Mrozie, nie jest pan taki straszny w tym ciepłym blasku. Niech pan tylko zapala codziennie słońce, tak jak dziś.
Dziękuję.
Co będzie potrzebne:
1 dojrzała gruszka
kilka igiełek świeżego rozmaryny
masło kakaowe lub kokosowe 2 łyżki
słód z daktyli 2 łyżki
szczypta kardamonu
szczypta soli
tarta skórka z kawałka 5 cm cytryny
5 łyżek 100% pyłu kakaowego
5 daktyli zalewam ciepłą wodą lub ciepłym mlekiem ryżowym i odstawiam na godzinę.
Do rondelka wkładam świeży rozmaryn i podprażam go chwilę na niewielkim ogniu, dodaję masło kakaowe i powoli rozpuszczam. Dolewam dwie łyżki „wody” z zalanych wcześniej daktyli, mieszam dokładnie i dodaję resztę składników ciągle mieszając.Polecam do mieszania małą trzepaczkę. Ciepłą czekoladą polewam gruszkę i odstawiam do ostygnięcia.
Można ją udekorować pokruszonymi orzechami, ja zostawiłam bez.
Z niespodzianki został tylko ogryzek z igiełką rozmarynu. Smakowało jak diabli!
Zobacz jeszcze
do właśnie takiego życia dążę – pierwszy krok to gruszka, skoro w mojej łazience zimno… pozdrawiam najcieplej, kasza rządzi!
Pani Kasza też pozdrawia, cieszę się że jesteś 🙂