Jesienią zapachniało już trzy tygodnie temu. Zapach słońca, lekkiej wilgoci i liści uzmysłowił mi nieuchronną zmianę, mijające mnie niespiesznie lato w dodatku na rolkach.
Jest kolorowo. Drzewa się malują, zakładają jesienne korale i rozglądają się za miękkimi kapeluszami z rondem. Mój kapelusz czeka cierpliwie, romansując na boku z szalowym swetrem i długimi, zielonymi kaloszami. Jeszcze nie czas, proszę Pana myślę i przechadzam się w ciepłym słońcu bezkarnie odsłaniając piegowate ramiona.
Jest pięknie, wrześniowo i tłoczno na ulicach. Biorę rower. Chcę wykorzystać słońce do ostatniej kropli, chłonąć je, chcę się ścigać z promieniami i cieszyć się każdą minutą tego ciepłego towarzystwa. Pędzę z rozwianymi blond puklami, oddycham głęboko i myślę o wszystkich kompletnie mi niepotrzebnych rzeczach które mam czy które robię. Chcę uporządkować przestrzeń, siebie. Podzielić myśli, fanty na „zdecydowanie przydatne”, „ładne zawalidrogi”, „ciekawe ale już nie dla mnie”, do „przemyślenia” czy „po co mi to właściwie”. Porządek lub przeciwnie – bałagan definiuje działanie i jego styl.
Żeby coś stworzyć, trzeba mieć do tego przestrzeń, świeże powietrze, szczyptę czasu i zapewne łyżkę kreatywności. Z chaosu wyłania się łeb hydry, który coraz dotkliwiej chucha mi na plecy. Przyciśnięta niewygodą zapragnęłam uporządkowania, czystości i prostoty. Zwykłego życia.
Jesień, mimo że kolorowa zawiera w sobie zapowiedź porządku, ujednolicenia, czystego…koloru białego. Tak, to jest moja myśl przewodnia.
Parkuję biały rower, kupuję czosnek, imbir, pachnący koperek, ziemniaki i białego kalafiora. Będzie kalafiorowa, jesienna, wzmacniająca płuca i nawilżająca. Jedzenie ma terapeutyczne znaczenie, szczególnie jeśli wiem jak go użyć. Decydujący jest smak, kolor, termika, sposób obróbki ale też intencja z którą się je przyrządza. Dziś jest to porządek, czystość i wzmocnienie.
Będzie potrzebne:
czubata łyżka masła klarowanego
szczypta czarnego, świeżo zmielonego pieprzu
około 2 cm kawałek świeżego imbiru
2 ząbki czosnku
1/4 łyżeczki kuminu
łyżka sosu sojowego tamari (do gotowania)
gałązka natki pietruszki
szczypta kurkumy
3 śrenie ziemniaki
2 małe marchewki
1 średni kalafior
garść świeżego koperku
Czosnek zgniatam, obieram i szatkuję. Kawałek świeżego imbiru obieram ze skóry i kroję na drobne kawałki. 1/4 łyżeczki kuminu ucieram w drewnianym moździerzu. Ziemniaki obieram i kroję. Kalafiora dokładnie myję, wykrawam głąb i dzielę na różyczki. Marchew obieram i kroję.
Zacznę od odwrotnie. Do garnka wkładam łyżkę klarowanego masła, imbir, kumin, czosnek i podsmażam delikatnie.
Dodaję pół szklanki wody, gałązkę natki pietruszki, kurkumę, marchewki, ziemniaki i kalafiora. Zakrywam przykrywką i duszę tak całość przez około 30 minut co jakiś czas mieszając. Kiedy ziemniaki i kalafior będą w miarę miękkie, dodaję szczyptę pieprzu, sos sojowy i zalewam wodą na około 10 cm powyżej warzyw. Zagotowuję i serwuję na świeżo, posypując pachnącym koperkiem.
Jak to dobrze, że jest tyle możliwości. Jestem naprawdę wdzięczna za warzywa!
Przepis inspirowany kampanią „ „Cisowianka. Gotujmy zdrowo – mniej soli”.
Zobacz jeszcze
Bardzo apetyczna
dziękuję 🙂
Wprost ubóstwiam kalafiorową. Zdecydowanie robię ją jak mam tylko ochotę, a posiłkuje się mrożonkami (już prawie zima :\), a konkretnie kupuję zamrożony z Pińczowa, następnie do gotowego wywaru wsypuję cztery – pięć garści kalafiora, do tego zagęszczam śmietaną. Prosto, łatwo i przyjemnie, można już jeść, smacznego :)_
Kalafiorowej „od odwrotnie” jeszcze nie znalam 😉 milo mi ja poznac !! Dziekuje Maju i pozdrawiam !!
Lubię takie nie do końca prawidłowe zlepki i takie wiadomości, wiem że czytasz 🙂
I ja pozdrawiam gorąco w ten wietrzny i deszczowy dzień
M
Ta kalafiorowa „powaliła mnie na łopatki” 😉 Zdecydowanie lepsza od mojej klasycznej wersji. Dziękuję 🙂
aaaaa dziękuję!!! Cudowne wieści 🙂