Słońce świeci dziś mocno, jest niesamowicie przyjemnie. Nadal letnio, choć już wrzesień zagląda nachalnie przez okno.
Przemieszczam się na moim miejskim rowerze, mam wiklinowy kosz na kierownicy w którym zmieszczę wszystko co mi będzie potrzebne. Znalazłam jeszcze garść czerwonej porzeczki na straganie, pachnące śliwki i świeży czosnek.
Razowa kasza przyjechała do mnie w zeszłym tygodniu. Zrobię coś innego dzisiaj, lekkiego ale już rozgrzewającego.
Kasza jest świetna na jelita, w towarzystwie asofetidy zdziała cuda. Dla przypomnienia o jelita trzeba bardzo dbać, są naszym centrum odporności, ogrzewają nas i karmią. Więc w myśl zasady, zdrowe jelita – zdrowy człowiek gotuje kaszę.
Składniki
pęczak szklanka
białe półsłodkie wino – 1/2 kubka
olej kokosowy łyżeczka
czarny pieprz – 1/4 łyżeczki
2 ząbki czosnku
lubczyk łyżeczka
3-4 duże śliwki
kolendra świeża garść
asafetyda spora szczypta
olej sezamowy – łyżka
sezam (czarny i biały) – łyżka
czerwone porzeczki łyżka
różowa sól szczypta
kozieradka szczypta
Kaszę płuczę na sicie jak zwykle.
Do garnka dodaję olej kokosowy i prażę przez chwilę. Następnie pieprz, 1 i 1/2 szklanki wody i 1/2 szklanki wina. Gotuje, aż wchłonie wodę, przykrywam i odstawiam.
Na patelni podsmażam śliwki bez pestki, czosnek, lubczyk, asafetydę i sól.
Odstawiam patelnię z ognia, dokładam czerwona poprzeczkę i dodaje do ugotowanej kaszy. Jeszcze tylko olej, sezam, garść pokrojonej i bosko pachnącej kolendry.
Ale pięknie pachnie i wygląda! Przystrojone listkiem świeżej bazylii, lekko różowe z fioletem i czarnym sezamem.
Nie mogę się doczekać, więc wcinam łapczywie z patelni. Gorące jak cholera…ale warto!
Przepis zamieściłam również na Kuchni Zwierciadła.
Zobacz jeszcze