Śliwka jest zdecydowanie moim owocem. Ma w sobie pewną łagodność, miękkość takie ukołysanie zmysłów. Jej skórka, w głębokim fiolecie, potrafi być jedwabiście gładka – tak jakby pokryta delikatnym meszkiem, drobnym zamszem który powoduje że jej kolor zmienia się pod wpływem dotyku. Wnętrze rozpieszcza słodyczą, rozpływa się nawet a jednak początek potrafi być zdecydowany – chrupki i kwaśny. Taka śliwka potrafi zadziwić, dopełnić lub przełamać smak na przykład typowo słodkich warzyw czy owoców. Ten lekko kwaśny posmak sprawia, że cała kompozycja staje się znośniejsza, lżejsza i swobodniej strawna.
Pociągają mnie owoce zamknięte w kolory, szczególnie ciemne – niosące w sobie pewną niespodziankę.
Z jedzeniem jest jak z muzyką, każdy smak ma swoje miejsce i cel. Smaki się łączą, dopełniają, niektóre są krótkie i szybkie a inne rozbrzmiewają dłużej, może nawet bardzo długo, niektóre na zawsze. To te zdecydowanie powiązane z emocjami, pachnące miłością, troską i bezpieczeństwem. Układają się wygodnie w pamięci i czekają na każdą nadarzającą się okazję żeby objąć mnie z powrotem ramieniem.
Przymykam oczy i znowu jestem gdzieś. Bujam się w hamaku, wącham lato na wsi albo śliwki na starej Ochocie. Co by się teraz nie działo, gdzie bym nie była – mogę na nowo wtulić się w tamtą chwilę, posmakować jej jeszcze raz, równie żywo jak wtedy.
Nastawiam piekarnik, wyciągam warzywa i zaczynam komponować, w kompletnej ciszy, w rytm mojego oddechu. Jestem, i cieszę się z tego jak cholera!
1/4 średniej dyni hokkaido
garść śliwek
3 średnie buraki
2 skorzonery
kilka listków świeżej szałwii i tymianku
łyżka oleju kokosowego
porządna szczypta świeżo mielonego czarnego pieprzu
kilka plasterków świeżego jabłka ze skórką
garść świeżej rukwii wodnej
Piekarnik nastawiam na 180 stopni, termoobieg, grzałka góra i dół.
Dynię myję, kroję na 4, oczyszczam i kroję na średniej wielkości podłużne kawałki. Buraki obieram, myję i kroję na mniejsze części ( małe na przykład na cztery części).
Skorzonerę obieram, myję i kroję po skosie na kawałki.
Śliwki, myję, kroję na pół i wyciągam pestkę.
Układam zgodnie z kolorem w naczyniu żaroodpornym, dodaję świeże listki szałwii i tymianku, skrapiam olejem kokosowym, doprawiam pieprzem i wstawiam do piekarnika na około 40 minut. Przez 25-30 minut piekę pod przykryciem, później zdejmuję pokrywkę. W połowie pieczenia mieszam śliwki z burakiem, dzięki temu burak staje się soczysty, leciutko kwaśny nie tracąc swojego słodkiego smaku i lekki.
Jabłko myję i nie obierając ze skórki kroję kilka dość cienkich plastrów, nie dochodząc do ogryzka.
Do miski urywam sporą garść ostrej rukwii wodnej, układam na niej upieczone warzywa, dodaję świeże jabłko i doprawiam świeżo mielonym pieprzem. Obłędne uczucie, śliwka dopełnia i harmonizuje a ostrzejsza, soczysta rukiew otwiera i pozwala trawić.
Smakuje?
Przepis inspirowany kampanią „Cisowianka. Gotujmy zdrowo – mniej soli”
Zobacz jeszcze
Hej!
Ta sałatka wygląda kusząco.
A czekasz aż te warzywa pieczone wystygną czy serwujesz na ciepło?
Na ciepło najlepsze 🙂
Drugi Twój przepis, który wypróbowałam! Dziś u mnie na śniadaniowym talerzu. 🙂
Jestem pełna podziwu dla Twojej kulinarnej wyobraźni – smaki przenikają się nawzajem i niesamowicie uzupełniają. Do tego ta uczta kolorów, doprawiona przez wpadające przez kuchenne okno jesienne słońce. 🙂
Słońce daje moc, kolory z resztą też. Pozdrawiam Cię słonecznie!!!