Wstaję bardzo rano, chciałabym utaplać się w kompletnej ciszy, sama. Chcę pobyć ze sobą, nacieszyć się tym kontaktem, skupić się. Nie jestem uwikłana w dokładne planowanie, lubię spontaniczne działania z gruntu rzeczy wynikające często z sytuacji lub mojego samopoczucia, jednak choć pozorny plan potrafi uratować życie.
Usiadłam, poczyniłam kilka planów, które ułożyły się jak wagony w pociągu towarowym, wypchane kompletnie po brzegi rzeczami do zrobienia. Część z nich to zapewne tylko płonne marzenia, część to ciekawe pomysły a pozostałe to raczej wszystkim znane „must do”. Jak tak się im przyglądam, to się zastanawiam dlaczego tych ostatnich jest tak dużo? Co można by z nimi zrobić żeby się jakoś tak magicznie skurczyły lub po prostu rozpłynęły w totalnym zapomnieniu. Najchętniej przeglądam te związane z marzeniami, są jak ciepłe słońce, woda i dobra lemoniada w garści. No może jeszcze jak ostatnie, najpyszniejsze na świecie truskawki, starej odmiany przytargane w leciwej już łubiance. Jest niewiele miejsc, gdzie można takie znaleźć – mam na myśli truskawki oczywiście. Mocno czerwone, powiedziała bym nawet że wręcz bordowe i wypakowane smakiem po samą szypułkę. Aż łzy mi się cisną do oczy na myśl, że to ostatnie, że zobaczymy się pewnie dopiero za rok.
Wrzucam do sita truskawkę po truskawce. Myję je pieszczotliwie, ze swoistym namaszczeniem, delikatnie i z uczuciem. Trafiają do dużego, żeliwnego, grubego garnka. Będę je długo smażyć, żeby wydobyć z nich naturalną, najpiękniejszą słodycz i zachować ją, jak wspomnienie soczystego pocałunku na cały, długi rok. Słoiki stoją dzielnie wyprostowane, czekają żeby je wypełnić truskawkową miłością i przyprawami. To co zostanie użyję do białych szparagów z odrobiną czosnku i świeżo mielonego, czarnego pieprzu z liściem mięty. Szparagi też niedługo się skończą, nie ma co zwlekać, trzeba się nimi nasycić.
Przygotowałam:
pęczek białych szparagów
łyżeczka syropu klonowego (opcjonalnie)
2 łyżeczki dżemu truskawkowego (domowego bez cukru)
ząbek czosnku
niepełna łyżeczka sosu sojowego tamari (bezglutenowego)
łyżka masła klarowanego
gałązka świeżej mięty
1/4 łyżeczki świeżo mielonego pieprzu
większa szczypta podprażonych płatków z miąższu kokosa
Szparagi łamię i obieram, pozostawiając delikatne końcówki nietknięte. Czosnek rozgniatam, obieram, szatkuję i rozcieram na pastę. Na patelni rozgrzewam masło klarowane z odrobiną syropu klonowego. Dorzucam szparagi, podsmażam je chwilę, dodaję roztarty czosnek, świeżo mielony czarny pieprz i czekam aż delikatnie zbrązowieje.
Teraz trochę sosu sojowego i pyszny, zredukowany dżem truskawkowy bez cukru. Pozwalam mu objąć przyjemnie szparagi i połączyć się z pozostałymi składnikami. Serwuję od razu z gałązką delikatnej mięty albo pysznie smakuje z listkami tajskiej bazylii i z prażonymi płatkami kokosowymi.
Proste i pyszne, ciekawe komu posmakuje.
Przepis inspirowany kampanią „Cisowianka. Gotujmy zdrowo – mniej soli”
Zobacz jeszcze
Po raz pierwszy szparagi jadłam kilka dni temu. Nie zachwycił mnie ich smak. Ale skuszona tym przepisem, dam im jeszcze jedną szansę.
To czekam na wieści 🙂