W jej narodzinach było coś niezwykłego, jakby niewypowiedziane tęsknoty rozsypały się i poplamiły przypadkowo śnieżno białą, delikatną i na wpół przeźroczystą koszulę. Była zwykła i niezwykła, w tym samym momencie. Krucha, jak maślane ciasteczko z makiem, takie ze skrzętnie ukrytym, wypchanym tłuściutkim, żółciutkim kremem – który pod byle pretekstem, znajdował sobie pyszne ujście dla swoich emocji. Od samego początku była zaskoczeniem, które w pierwszym tygodniu życia, stanęło beztrosko na krawędzi światów, wywijając przekornie tiulową i zwiewnie różową, jak wata cukrowa, spódnicą. Zatrzymała się, spłoszona życiem, jakie miało ją czekać, i zabrakło jej na chwilę tchu, bo wyobraźni miała od samego początku po kokardy.
Nieco inna, bo inaczej wrażliwa…
Zawsze czuła się nieco inna, choćby dlatego, że przemieszczała się pomiędzy światami tak płynnie, że doświadczała ich właściwie, naprzemiennie, pomiędzy oddechami. Lubiła szpinak, marchewkę z groszkiem i kompot rabarbarowy, w upalny, letni dzień. Rozmawiała ze zwierzętami i z roślinami, starając się poczuć i zobaczyć w świecie dokładnie to, co one. Chciała zastygnąć w byciu, w jednej chwili, w kropli deszczu. Stawiała uważnie bose stopy na mokrej trawie, bezapelacyjnie uwielbiając swoje własne towarzystwo, umorusane w zwykłym życiu po czubek nosa. Tarzała się tak z lubością w zapachu porannej mgły, w świeżo ściętym sianie, w skrzypiącej podłodze, w rozgniecionej w dłoniach malinie, w ciepłym mleku i w szeptach lasu. Przymykała na chwilę oczy wsłuchując się łapczywie w słońce, a ono, całując jej rozgogolone bez wstydu ciało, zostawiało trwałe ślady tej wspólnej, niewypowiedzianej na głos rozkoszy.
Prosty przepis na rozkosz.
Potrafiła zamknąć się w sobie, żeby w głębi myśli, pomiędzy słowami znajdować odpowiedzi, nawet na te nie zadane jeszcze pytania. Dzięki temu, w skrytości ducha, robiła rzeczy dzikie, takie, które absolutnie nie przystoją, bo beztrosko rozlewają się życiem w ustach. Tak zostało jej właściwie do dziś, z czego chyba wciąż nie zdaje sobie do końca sprawy.
Śniła często, daleko i pięknie. W jej snach było miejsce na wszystko, a nawet na więcej i pełniej. Przynosiło jej to zresztą pewną namiętność, dzięki której zmieniała zuchwale świat zastany, z szarego i szorstkiego w coś zupełnie innego, wręcz magicznego i miękkiego w smaku. Tak jakby zapadała się w przyjazną i miękką kanapę, o soczyście brzoskwiniowym kolorze, z nutą aromatycznej pomarańczy unoszącej się bezwstydnie przy każdym jej oddechu.
Zapach beztroskiego dzieciństwa.
Zapach kwiatów akacji zabierał ją często w inny, przyjaźniejszy i ciekawszy świat. Wędrowała w nim w całkowitym zachwycie, jakby znalazła się przypadkiem w magicznej krainie, gdzie dobro rozlało się po całym świecie wypełniając wszystko i wszystkich delikatnym, atłasowym światłem.
Zanurzała się w tym świecie coraz chętniej, jak zanurza się w naleśnikowym cieście upiornie jędrne i do obłędu pachnące kwiaty akacji, żeby podsmażyć je a potem pożreć oblizując utłuszczone lubieżnie paluchy. Przepis na tę rozkosz był niesamowicie prosty, wystarczyło nazbierać gron akacjowych kwiatów, wymieszać orkiszową mąkę z mlekiem migdałowym i dodać utartych orzechów ze szczyptą świeżo otartej skórki pomarańczowej. Grona kwiatów chwytała zręcznie w dwa palce i bez namysłu tytłała je porządnie w cieście, żeby za chwilę usmażyć je na rozgrzanym maśle klarowanym. Świeżutkie układała na talerzu, posypywała grubaśnie pudrem i zjadała, nie oglądając się zupełnie wstecz. To była jej osobista chwila chrupiącej i słodkiej radości.
Smażone kwiaty akacji
proporcje na 2 osoby
sposób przygotowania
Przepis można zobaczyć na moim kanale na YT albo posłuchać w podkaście, jeśli lubisz słuchać miłych treści – link do podcastu TU. Polecam.
Wpis jest mocno inspirowany moją najnowszą książką „Jedzenie i inne namiętności” którą Ci bardzo polecam. Więcej o niej można przeczytać w sekcji książki na stronie i jest dostępna w księgarniach na terenie Polski oraz w sprzedaży internetowej. Całość to początek fajnego, mam nadzieję, cyklu pod tytułem „Prosta kuchnia codzienności”. W skład cyklu wchodzą wpisy, filmy i podcast – można się bez wstydu częstować do woli!
* akacja jest rośliną trującą, jedynie kwiaty są jadalne i mają prozdrowotne właściwości, dlatego nie należy zjadać zielonych liści czy gałązek. Kwiat akacji wspiera odtruwanie organizmu, jest chłodna termicznie więc idealnie wspiera układ nerwowo – studzi emocje i ogólnie ogień w organizmie.
Zobacz jeszcze