W drobiazgach, w niewielkich szczegółach daje o sobie znać prawdziwa miłość, zaangażowanie w coś tak głęboko i naprawdę, że w jednym muśnięciu czy spojrzeniu bez problemu wyłapujesz tę łatwą do przegapienia magię.
To co prawdziwie cenne chowa się w drobnych listkach i ślicznych, przecinających je żyłkach, w soczystych, niemal szklanych owocach, z pewnością w ciszy, w dobrej kuchni czy ręcznie robionej ceramice – w której, już przy pierwszym zetknięciu, czuć każdą, towarzyszącą tej materii emocję. Dotykasz jej, smakujesz powoli i wiesz, czujesz, piękną choć nieidealną powierzchnię, temperaturę, strukturę i kształt, tworzony za każdym razem od nowa, wyjątkowo bo i dni mamy zupełnie różne.
Dbałość o szczegóły wynika z pewnością z pasji tworzenia, z wdzięczności i szacunku do natury. Uwielbiam dostrzegać piękno w drobiazgach, w całkiem zwykłych rzeczach, w prostocie – tej na wyciągnięcie ręki, tuż obok. Widzę pociągające piękno w soczystości, strukturze liści, w kolorze i kształcie owoców, w meszku na ulubionym agreście czy przeźroczystej skórce białej porzeczki. Jest też w staranności z jaką pająk tworzy swoją pajęczynę i nawet w kroplach – tych deszczowych, spływających zalotnie po szybie czy tych porannych, pokrywających rosą trawę i podrumienione jabłka na drzewie. Nic szczególnego, a jednak zachwycam się tym nieustannie.
Drobiazgi, jak gesty tworzą pewną większą i obfitszą całość, dzięki nim widzę w pracy innych prawdziwą miłość a ich dbałość o szczegóły rozbraja mnie już najbardziej. Podobno wszystko co ma znaczenie powstaje właśnie z miłości, najpiękniejsze poematy, muzyka co wsącza się mimo chodem w serce, tłuste od farby i uczuć obrazy czy cudowne jedzenie.
To zrodzone z miłości jedzenie jest szalenie uwodzicielskie
Powiedziałabym nawet że lekko łobuzerskie i z pewnością dlatego, takie niesamowicie pociągające że nie można się nim nigdy wystarczająco nasycić. Jak soczystym, porzeczkowym pocałunkiem.
Swoje porzeczki zerwałam w przy restauracyjnym ogrodzie Water & Wine, przyznam szczerze, że wciąż mam niedosyt tego miejsca, naprawdę ciężko się nim najeść w krótkim czasie. Najchętniej spakowałabym małą walizeczkę i zaszyłabym się w letniej kuchni, pomiędzy szklarnią z pomidorami, krzakami porzeczek, ulami, zielnikiem i ziemianką na przetwory.
To jak, chcesz spróbować porzeczkowego pocałunku? Przepis na ten drobiazg jest bardzo prosty a efekt niesamowity, wystarczy Ci garść dobrych, najlepiej zerwanych prosto z krzaka porzeczek, piętnaście minut i diabelsko czerwona rozkosz rozpłynie się na talerzu…i w Twoich ustach!
Oczywiście spokojnie możesz wykorzystać owoce które już masz, nawet te lekko zmęczone bo ten prosty przepis to tak naprawdę cudowne #mynowaste.
Szybki przepis na porzeczkowy winegret
garść porzeczek, u mnie zmieszane białe z czerwonymi
2 czerwone śliwki (to raczej żeby ich nie zmarnować)
2 łyżki dobrej oliwy z oliwek
łyżeczka syropu imbirowego (można pominąć lub dać klonowy czy brązowy cukier)
czubata łyżeczka miodu (dodałam wielokwiatowy z pasieki Water&Wine)
świeżo mielony pieprz
Porzeczki oskubuję z gałązek, śliwki dryluję. Rozgrzewam patelnię, wrzucam na gorącą owoce i podduszam je przez kilka minut. Dodaję łyżeczkę syropu, niewielką ilość wody i zostawiam na ogni na 5 minut. Ciepłe przecieram na gęstym sitku bezpośrednio do kubeczka, dodaję pozostałe składniki i bardzo energicznie mieszam aż sos nieco zgęstnieje. Polewam nim co chcę lub łapczywie wyjadam łyżeczką i muszę robić kolejny. Tu akurat polałam podsmażone na maśle klarowanym, 2 plastrach imbiru i kurkumy młode marchewki z końcówkami grubszego szczypioru choć polecam ten sos do grzanek, gofrów, zwykłej rukoli czy masowanego jarmużu. Jest obłędny, jak prawdziwy, miłosny pocałunek.
Zachęciłam?
Zobacz jeszcze