Od kilku dni żar leje się z nieba. Właściwie to całkiem przyjemne. Czuję się jak na wakacjach, w gorącym i wilgotnym klimacie.
Miś też dał się porwać wakacyjnej atmosferze, codziennie z uporem maniaka namawia mnie na lody.
Choć nie jestem zwolennikiem zbytniego wychładzania, czyli drastycznej zmiany temperatur postanowiłam spełnić jego małe „zimne” marzenie.
Wybrałam jego ulubione smaki – migdałowy i czekoladowy.
Migdały to jedyne orzechy alkalizujące krew, w Ajurwedzie szczególnie polecane przy tworzeniu Ojas czyli esencji. Zbawienne dla jelit i płuc.
solidna garść migdałów
szklanka mleka migdałowego
łyżeczka oleju kokosowego (opcjonalnie)
6 daktyli bez pestki
szczypta cynamonu i kardamonu
odrobina różowej soli
kilka kropli pomarańczy
5 listków melisy cytrynowej
4 czubate łyżki gorzkiego pyłu kakaowego
Wszystkie składniki mieszam po kolei w wysokim naczyniu i odstawiam na około 20 minut. Po tym czasie blenduję wszystko na jednolitą masę i wlewam do foremek. Można pokruszyć migdały i posypać nimi wierzch lub spód lodów. Ciekawie wyglądają udekorowane pokruszonymi pistacjami.
Do każdej foremki wkładam drewniany patyk lub po prostu drewnianą ekologiczną łyżeczkę i wstawiam do zamrażalnika.
Przed podaniem wykładam na talerzyk żeby się choć trochę ogrzały i serwuję ze świeżym listkiem melisy.
Są bardzo esencjonalne, nieziemsko czekoladowe z lekką nutą melisy.
Zobacz jeszcze
listki melisy też miksujesz? 🙂
zdecydowanie 🙂