Dzieci są piękne, przybywają jakby nie z tego świata, wypełnione słońcem, radością i światłem. Lubię patrzeć jak się bawią. Są pochłonięte tą czynnością bez reszty, niejako są nią całkowicie, po czubki palców.
Cały świat znika, dokładnie tak jak w momencie kiedy zasuwasz suwak w namiocie, to co poza nim, przestaje mieć znaczenie. To cenna umiejętność, którą tracimy powoli i systematycznie dorastając. Co mądrzejsi próbują zatrzymać choćby skrawki tej boskiej sytuacji – zawsze mogą chwycić ten rąbek i poczuć prawdziwość życia przynajmniej na kilka chwil.
Osobiście wiąże te chwile z miłością do tego co się robi, z pasją która porywa Cię i sprawia, że Twoje oczy wypełniają się blaskiem. Mam dokładnie tak jak gotuję, fotografuję, tańczę, praktykuje poranną jogę albo galopuję po lesie. Zatracam się w tym całkowicie.
Wszystko zaczyna się i kończy w głowie, bogactwo to umiejętność postrzegania a nie chęć posiadania. Od dzieci można się wiele nauczyć, szczególnie bezinteresownej radości np. z kaszy gryczanej, zielonego bobu i zwykłej acz niezwykłej rzodkiewki w plasterkach.
Gotowi na taką przygodę? A może jest coś innego co Was nakręca?
Nie dajcie się prosić, napiszcie w komentarzach o swoich pasjach.
A tu prosty przepis, na zatracenie, na radość, na moc ukrytą w drobnych ziarnach, rzodkiewce i zielonych strąkach.
Cóż gryczana jest ekstra!
1 filiżanka ugotowanej kaszy gryczanej niepalonej
szklanka bobu
2 ząbki czosnku
łyżeczka wodorostów ( mogą być wakame)
garść poszatkowanego koperku
4-5 świeżych rzodkiewek
łyżeczka sosu sojowego tamari
świeżo mielony czarny pieprz
łyżka oleju sezamowego jasnego tłoczonego na zimno lub rzepakowego
Kasze gryczaną przepłukuję na sicie, podprażam w rondu i gotuję w wodzie w proporcji 1:2,5. Pysznie smakuje ugotowana na wywarze warzywnym ze szczyptą soli.
Bób płuczę, przekładam do rondla, dodaję otwarty ząbek czosnku, wodorosty, zalewam wodą, zagotowuję i gotuję około 5 minut. Odlewam i obieram do miseczki.
Ząbek czosnku obieram i szatkuję na drobno. Koperek szatkuję. Rzodkiewki myję i kroję na plasterki.
Ciepłą jeszcze kaszę mieszam z olejem, dodaję świeżo mielony pieprz, poszatkowany czosnek, rzodkiewki, bób i koperek. Serwuję na świeżo, ze szklanką ciepłego mleka roślinnego.
„Przepis powstał w ramach kampanii Lubię kaszę, której działania sfinansowane są ze środków Funduszu Promocji Ziarna Zbóż i Przetworów Zbożowych”
strona kampanii : www.lubiekasze.pl
Zobacz jeszcze
Narobiłem sobie apetytu. W weekend zadziałam.
Bosko!!!
Prosto , pysznie to najlepsza dewiza
Dokładnie, przepraszam za opóźnienie ale jestem aktualnie w odległej galaktyce 😉
Och jak ja tęskniłam za tymi Twoimi wpisami! Uwielbiam…to dzięki Tobie znowu zaczęłam powoli brać się za pisanie, bo za gotowanie (to z dziećmi także) wzięłam się już jakiś czas temu:) cudownie, że jesteś!
Tęsknota oznacza że jesteśmy jakby nawzajem oswojone, dziękuję Ci bardzo że jesteś i piszesz 🙂