Wiosna jest lekkostrawna. Nawet bardzo. Wszystko się zaczyna chcieć, wszystkim.
Ptakom śpiewać, dzieciom szaleć, drzewom wypuszczać zielone pączki a mnie gotować…choć to raczej normalny objaw, tylko teraz ma zdwojoną siłę.
Kwiaty na stole, zbożowa w kubku pachnie nie do zniesienia pysznie. Zastanawiam się czy ten boski stan to nie przypadkiem zasługa Józka, mojego przyjaciela zza siedmiu gór i dziesięciu lasów. Jeśli tak, to jeszcze przyjemniej.
Czekam z upragnieniem na nowalijki, świeże, maleńkie i chrupiące. Przepełniona po pachy smakiem i zapachem. Chciałabym je upiec, zjeść na surowo, wąchać i delektować się nimi. Jak słońcem i miłością.
Na razie zadowolę się ekologicznymi marchewkami, brudnymi od piachu i lekko już zmęczonymi. Spokojnie, są jeszcze dobre i zamierzam je podrasować delikatnie pachnącą pomarańczą i ciepły imbirem.
Patrzę sobie na nie wtulone w siebie, podobnie pomarańczowe. Marchewka wspiera środek czyli śledzionę-trzustkę, wzmacnia i działa zasadowo na krew, wpływa korzystnie na funkcjonowanie Wątroby i stymuluje wydalanie odpadów. W połączeniu z pachnącą pomarańczą nawilży i pobudzi krążenie energii w organizmie. Taki tandem jest lekki do strawienia, wzmocniony działaniem kłącza imbiru jest pysznym i myślę przyjemnym lekiem.
Potrzebne będzie:
1kg ekologicznej marchwi
łyżka oleju rzepakowego
świeży pieprz czarny około 6 sztuk lub świeżo mielony suszony pieprz szczypta
około 1 cm kawałek świeżego imbiru
1/4 łyżeczki różowej soli
1 duża pomarańcza lub dwie średnie (eko)
Marchewkę myję, obieram, kroję po skosie na kawałki. Wykładam ją do naczynia żaroodpornego, skrapiam olejem rzepakowym posypuję pieprzem, pokrojonym i obranym świeżym imbirem, szczyptą soli.
Pomarańczę sparzam wrzątkiem na wszelki wypadek, kroję razem ze skórką około 5-6 grubych plastrów. Trzeba uważać na pestki oczywiście, dodadzą niepotrzebnej goryczki. Resztę trzeba zachować na później.
Całość zawijam folią aluminiową* lub zakrywam wiekiem naczynia i piekę przez 30 minut w piekarniku nagrzanym do 180 stopni.
Po tym czasie przekładam zawartość naczynia do garnka, najlepiej żeliwnego – ma świetną energię taki rodzaj materiału, co przekłada się na energię zawartą w jedzeniu w nim gotowanym.
Dolewam wody na około 5 cm powyżej warzyw i zagotowuję. Wciskam jeszcze sok z pozostałej części pomarańczy i ucieram skórkę. Wszystko dokładnie miksuję.
Serwuję z pesto, najlepiej pietruszkowym.
Spróbujcie sami, ten krem jest niesamowity!
*Z folią aluminiową trzeba uważać, żeby nie dotykała do jedzenia.
Zobacz jeszcze
mega pozytywny kolor, aż je się oczami! 🙂
poproszę o jakiś specjalny przepis wspomagający nerki 🙂
W słowie LOVE powinno być dodane 'S’ ale przepis boski, tak jak i cały blog 🙂
Dziękuję to raczek bardzo wolne użycie tego słowa 🙂