Boże Narodzenie

Pieczony w winie seler, do rozkochania!

Wiosna rozsiada się właśnie na kanapie naszego świata, okrywa ciepłym pledem i przygląda się nam uważnie, sącząc po cichu gorącą herbatę z termosu – dokładnie tę z dodatkiem skórki pomarańczy, świeżej kurkumy i sporej ilości imbiru, na wzmocnienie. Stara się nie siorbać i nie hałasować zbytnio, wiedząc uprzejmie, że trafiła niechcący na delikatny i wrażliwy grunt. „Czasy są jakie są, tym bardziej swoich się nie wybiera”, westchnęła pod nosem i poprosiła o dokładkę pieczonego selera, obficie polanego sosem truflowym.

Bo czy czas, w którym żyjemy, jest kwestią osobistego wyboru? Nie sądzę, za to co z tym swoim jedynym czasem zrobimy i jak go skonsumujemy – już zdecydowanie tak!

Szczęście to przecież kwestia wyboru, codziennych, niezliczonych decyzji, żeby żyć i smakować z uśmiechem szczęście.

Dokładnie tak smakować, jak tego prostego selera, upieczonego w aromatycznych ziołach, wędzonych śliwkach i gruszkach, podlanych białym winem z solidną porcją masła klarowanego, pieprzu i wędzonej soli. W całości, ten dyskusyjnej urody łobuz, piecze się uprzejmie powoli i długo, żeby nabrał właściwych rumieńców i odpowiedniego podejścia do życia – bo na dobre rzeczy, niezbędny jest czas i nastawienie. Do wszystkiego się przecież dojrzewa, we własnym, indywidualnym tempie. Nie da się tego przyspieszyć, bo myśli, jaki sprawy, układają się na miejsce powoli i z namaszczeniem.

Wystarczy kilka, całkiem prostych składników, żeby umeblować sobie życie najwygodniej i najpiękniej jak to tylko, MY SAMI , możemy postanowić. Wiem, wiem…najprościej i najtrudniej, w tym samym, ulotnym momencie.

Składamy się z myśli, w o wiele większym stopniu niż nam się wydaje.

Myśli nas tworzą, wypełniają od środka po same brzegi, siedzą sobie na skórze, wyglądają oczami jak oknem, podziwiając przez bezpieczną zasłonkę świat. Słuchają i czują dotyk, cieszą się smakiem, co na języku rozlewa swoje uroki, i wibrują razem z zapachem wydostającym się lubieżnie z rozpalonego piekarnika. Są wszędzie, tam gdzie my. W domu, w łóżku, pomiędzy zmiędlonymi jak pościel oddechami, grasują w książkach i w filmach, które doświadczamy. Siedzą sobie w snach i harcują po nocach, robiąc człowiekowi powtórkę ze spraw, o których czasami chciałoby się już zapomnieć, ale nierozwiązane wciąż siedzą w poczekalni, żeby je wysłuchać i oswoić…albo oblać obficie klarowanym masłem z przyprawami, upiec, zjeść ze smakiem i nareszcie strawić, żeby się od nich uwolnić.

Myśli mieszkają w NAS, w gardle, sercu, żołądku czy na ramieniu. Dlatego oswajam je jedna po drugiej, przytulam, nazywam, ukochuję i puszczam wolno, jak latawce na niebie, żeby nabrały lekkości, uśmiechu i dystansu.

Polecam, równie gorliwie, co tego upieczonego, selerowego łobuza. Na ciepło, na święta, na zwykło i do kanapek, albo jako carpaccio, z przymrużeniem oka i dzikim apetytem.

Pieczony seler w winie

Składniki na jednego średniej wielkości selera

1 większy seler lub 2 mniejsze
5 gałązek tymianku cytrynowego
2 gałązki rozmarynu i opcjonalnie szałwii
1 i 1/2 szklanki cydru jabłkowego lub białego wina
6 soczystych, wędzonych śliwek
1 wędzona gruszka (oczywiście można zastąpić solą wędzoną)
2-3 łyżki masła klarowanego
płaska łyżeczka wędzonej soli
opcjonalnie pieprz marynowany
na sos :
gęsta śmietana kokosowa lub zwykła
masło klarowane z pieczenia selerów
2 łyżeczki pasty truflowej
łyżka sosu sojowego lub sól
świeżo mielony czarny pieprz

sposób przygotowania

Selera porządnie myję i delikatnie oczyszczam, zazwyczaj szoruję go ostrą kuchenną szczotką i odkrawam spód, tak, żeby wygodnie „stanął” w żeliwnej brytfannie do pieczenia z pokrywką.
Do naczynia przekładam masło, dorzucam przyprawy, zioła i wędzone śliwki, wstawiam do rozgrzanego na 180 stopni piekarnika, koniecznie pod przykryciem. Selera obgotowuję, żeby nieco zmiękł albo układam w brytfannie surowego, proces pieczenia będzie wtedy nieco dłuższy więc więcej czasu pozostanie mi na inne kuchenne przyjemności.
Obgotowanego przez 20 minut we wrzątku selera, wyciągam z wody i przekładam go do rozgrzanego już naczynia do pieczenia. Używam starego i żeliwnego, idealnie rozprowadza i utrzymuje wewnątrz swojego brzucha ciepło. Selera podlewam rozgrzanym już pysznie masłem z ziołami, zwyczajnie, nabierając masło na łyżkę i oblewając go porządnie smakiem, przykrywam i wstawiam do piekarnika na pierwsze 20 minut. Proceder z oblewaniem masłem powtarzam przynajmniej trzykrotnie podczas całego pieczenia, czasami obracając selera, żeby się opiekał z każdej strony choć nie jest to oczywiście konieczne. Po upływie 20 minut, wystawiam naczynie i podlewam obficie selera cydrem lub białym winem, wstawiam na kolejne 20 minut, żeby smaki się nawzajem wyściskały.
Po upływie wyznaczonego czasu wystawiam brytfannę i sprawdzam widelcem czy seler jest już wystarczająco miękki. Jeśli nie, a zależy to od wielkości, wstawiam brytfannę z powrotem do pieca, jeśli jest miękki ale nadal stawia delikatny opór, wstawiam go do pieca już bez przykrycia, żeby opiekła się przyjemnie skórka na wierzchu. Uwierz mi, to będzie pyszne doświadczenie, chrupiącej skórki z wierzchu i soczystego, miękkiego miąższu w środku!
Gotowego selera wyciągam na półmisek, pozostały sos zlewam na patelnię i delikatnie go podgrzewam dodając powoli śmietanę, przyprawy i trufle, cały czas mieszając. Podlewam nim obficie upieczonego selera i podaję na stół. Można ostatnie pieczenie zostawić sobie na później, żeby efekt chrupiącej skórki nie zatracił się z czasem.

Ten seler można wykorzystać w inny sposób, zmienić sos na cytrynowy czy pieprzowy albo podawać go, pokrojonego na cieniutkie plastry w kanapkach, jak pyszną pieczeń z dodatkiem wszystkiego co tylko przyjdzie Ci do głowy. Z oliwą truflową może stać się przepysznym, wege carpaccio albo pozawijane z aromatycznym farszem kawałki, wystarczy oblać ostrzejszym bulionem imbirowo-cytrynowym. Opcji jest nieskończenie wiele, dokładnie tak, jak myśli w głowie.

Podaję tego selera na różne okazje, chyba również dlatego, że początkowo niezbyt urodziwy a rozkochuje ludzi w sobie, jak wariat!

6

  1. Beata

    Pięknieś opisała.

    1. Maia Sobczak autorka

      Dziękuję, wciąż staram się układać słowa miękko na języku 🙂

  2. Bożena

    Miałam wrażenie że robię razem z tobą, będę zaglądać i pichcić pozdrawiam.

    1. Maia Sobczak autorka

      i o to chodziło przecież, zapraszam!

  3. Bożena

    Będę podgladac, pichcić, może dasz też sięzaprosic, zaproszę też Ele od Ajurwerdy pozdrawiam

    1. Maia Sobczak autorka

      Ach zapraszam, wskrzeszam powoli to miejsce 🙂